Choroby fuzaryjne pszenicy, które stanowiły spory problem w minionym sezonie, również w tym roku są realnym zagrożeniem dla wielu plantacji. Porażenie roślin było wykrywane w badaniach laboratoryjnych już w miesiącach zimowych i na początku wiosny. Kluczem do zwalczania zagrożenia jest poznanie jego przyczyn i dobór odpowiednich rozwiązań. Pozwoliły na to innowacyjne badania, prowadzone przez Andrzeja Brachaczka z Działu badań i rozwoju w firmie INNVIGO. W poprzednich latach na polach w większości regionów Polski obserwowane było znaczne porażenie pszenicy grzybami rodzaju Fusarium, co skutkowało pogorszeniem jakości plonów. Z badań prowadzonych u progu nowego sezonu wynika, że również w tym roku będzie to stanowiło duży problem dla rolników. Ta niekorzystna sytuacja wynika z kilku przyczyn. Na skutek dużej presji infekcyjnej sprawców chorób grzybowych stan sanitarny nasion zebranych w poprzednim sezonie – w tym również materiału siewnego – był zły. Niewłaściwa jakość procesu zaprawiania ziarna, niestety często stwierdzana w badanych próbkach, przekładała się na zmniejszenie skuteczności ochrony przeciw chorobom fuzaryjnym. Kolejny czynnik, który wpływa na wzrost zagrożenia, to skażenie ubiegłorocznych resztek pożniwnych przez patogeny rodzaju Fusarium. Resztki pożniwne stanowią podstawowe źródło inoculum (zarodników) uwalnianych w powietrze. Mimo utrzymywania się w miesiącach zimowych mrozów i okrywy śnieżnej, dochodziło w tym czasie do wczesnego porażania siewek. Chociaż skutki nie były widoczne podczas oględzin makro- czy mikroskopowych, badania laboratoryjne ewidentnie potwierdzały zainfekowanie roślin już na tym etapie.
Zagrożenie jest również w powietrzu
Zastanawiające jest, skąd wzięło się porażenie chorobami grzybowymi na liściach i na podstawach źdźbła już zimą i wczesną wiosną. Zwykle infekcje tego typu były kojarzone z cieplejszym, wilgotniejszym okresem. Aby wyjaśnić przyczynę tego zjawiska, a następnie dobrać adekwatny wariant ochrony, Andrzej Brachaczek, dyrektor Działu badań i rozwoju w INNVIGO, zdecydował się sięgnąć po niekonwencjonalne rozwiązanie: – Ponieważ już w pierwszych miesiącach tego roku stwierdzaliśmy występowanie na wielu plantacjach porażenia zbóż ozimych i nie mogliśmy łatwo wytłumaczyć takiego zjawiska, postanowiliśmy badać nie tylko rośliny i ziarniaki, ale również powietrze otaczające rośliny. Wykorzystuję tę technologię od 15 lat, jednak dopiero teraz nabiera ona tak dużego znaczenia. Do tej pory określałem tą metodą optymalny termin zabiegu ochronnego przed infekcją z powietrza grzybami rodzaju Fusarium w fazie kwitnienia i kłoszenia zbóż. Od poprzedniego sezonu monitorujemy stan powietrza również w okresie jesiennym, zimowym i wiosennym. Przeprowadzenie badania powietrza na plantacji możliwe jest dzięki niewielkiemu urządzeniu wolumetrycznemu typu „air trap”. Składa się ono z precyzyjnego silnika i pompy podciśnienia oraz z metalowej głowicy, z 220 otworkami o średnicy 1 mm, pod którą umieszczona zostaje szalka z odpowiednim podłożem. Tak przygotowane urządzenie po uruchomieniu precyzyjnie zasysa powietrze w sąsiedztwie roślin z danej lokalizacji (trwa to 3 minuty), następnie zabezpieczona szalka trafia do inkubatora. – Obraz, jaki uzyskaliśmy z próbek pobranych na polach pszenicy ozimej z różnych regionów Polski, potwierdza, że w powietrzu obecne są już od dawna zarodniki grzybów: nie tylko saprofitycznych, ale i patogenicznych, w tym również rodzaju Fusarium. Ich identyfikacja trwa ok. 4 dni – mówi Andrzej Brachaczek. – Mimo że zarodniki tych grzybów są już w powietrzu, nie będą w stanie szybko zainfekować roślin, ponieważ jest jeszcze dość zimno. Z biegiem czasu będą osiadały na liściach i zakażały poszczególne organy roślin, co będzie się odbywało powoli, a nawet latentnie, czyli bezobjawowo. Dlatego tego typu badania pozwalają przygotować się do zabiegów – doświadczeni agronomowie wiedzą, w jakim czasie zastosować na swoich polach fungicyd czy fungistatyk, w zależności od informacji, jaką otrzymują, i warunków panujących w polu. Na podstawie badań prowadzonych na poszczególnych polach opracowywane są komunikaty aerobiologiczne. Plantator, agronom czy doradca jest w stanie uzasadnić potrzebę wykonywania nie tylko zabiegów zasadniczych, ale również tzw. zabiegów czyszczących, przedzabiegów – inaczej określanych jako T0. Dotychczas toczyły się dyskusje, czy i kiedy mają one sens. Dzisiaj są standardem i niezwykle skuteczną metodą ograniczania chorób fuzaryjnych.
Fuzariozy porażają inne uprawy
W trakcie prowadzonych badań okazało się, że zagrożenie chorobami pochodzenia fuzaryjnego dotyczy nie tylko pszenicy ozimej. Podczas gdy plantatorzy rzepaku obawiają się grzybów rodzaju Leptosphaeria, sprawców suchej zgnilizny kapustnych, oraz czekają na odpowiedni moment i warunki do zastosowania regulatorów wzrostu lub fungicydów, w powietrzu zasysanym niemal na każdym polu odnotowywana jest od 2-3 tygodni stała obecność grzybów saprofitycznych w bardzo dużym stężeniu, które potęgują procesy gnilne martwych tkanek. Są wśród nich grzyby patogeniczne, w tym również Fusarium. Plantacje, na których występuje takie zagrożenie, wymagają w tym momencie wykonania zabiegu środkami biotechnicznymi z grupy fungistatyków lub preparatami biologicznymi. Jeśli to nie nastąpi, grzyby np. rodzaju Cladosporium przyczynią się do zwiększenia intensywności procesów rozkładu materii organicznej, pochodzącej z martwych tkanek roślin po okresie zimowym lub np. uszkodzonych przez RSM. Następujące po nich infekcje bakteryjne i infekcje grzybów rodzaju Alternaria przyspieszą gnicie i pogorszą kondycję rzepaku. Odkładanie zabiegu do zalecanego terminu zwalczania sprawców suchej zgnilizny kapustnych spowoduje, żestraty mogą być bardzo duże, a procesu nie da się już cofnąć lub zatrzymać, chociażby ze względu na zagęszczenie łanu. – Okazuje się, że plantacje rzepaku także są źródłem uwalniania zarodników grzybów rodzaju Fusarium, jednak do tej pory temat ten nie był poruszany i nagłaśniany. Kiedy wynik badań świadczy o obecności i aktywności patogenów, jeśli tylko są odpowiednie warunki trakcyjne i bezwietrzna pogoda, zalecałbym zabiegi czyszczące preparatami biotechnicznymi czy biologicznymi, bez czekania na odpowiedni moment do zastosowania regulatorów albo fungicydów w rzepaku. Jeśli po takim postępowaniu warunki panujące na plantacji nie sprzyjają wykonaniu zasadniczego zabiegu T1, zabieg czyszczący należy powtórzyć – radzi ekspert z INNVIGO. Jeśli chodzi o żyto ozime, powietrze badane w tej uprawie miało największe i najwcześniej stwierdzane stężenie zarodników – w tym, co bardzo ciekawe, grzybów fuzaryjnych. Niewykluczone, że wynika to z częstej uprawy żyta po sobie albo, w przypadku odmian hybrydowych, z bezpłużnych systemów uprawy. A zatem również w takich przypadkach zagrożenie jest realne i należy zastosować odpowiednie zabiegi ochronne. W badaniach zaobserwowana została także interesująca prawidłowość, dotycząca nasilenia zagrożenia ze strony grzybów rodzaju Fusarium: na tych polach, gdzie przedplon stanowiły rośliny bobowate, stężenie patogenów w powietrzu było większe niż na stanowiskach po rzepaku ozimym.
Skuteczność potwierdzona w doświadczeniach
Doświadczenia prowadzone przez Dział badań i rozwoju INNVIGO obejmowały nie tylko innowacyjną metodę zdiagnozowania problemu, ale również poszukiwanie skutecznego rozwiązania, które może być w najbliższym czasie rekomendowane rolnikom. W warunkach in vitro testowano działanie poszczególnych preparatów i ich potencjał do zwalczania infekcji kompleksu chorób podstawy źdźbła, pochewek liściowych i samych liści. Badane rośliny, pochodzące m.in. z plantacji na Lubelszczyźnie, w Wielkopolsce, na Podlasiu, Opolszczyźnie, na Dolnym Śląsku i w woj. zachodniopomorskim, trafiały na jałowe szalki oraz na takie z wprowadzonym do pożywki fungicydem w stężeniu 1 ppm. Rośliny miały widoczne objawy zasiedlenia przez grzyby – wskazywał na to stan pochewek liściowych, częściowo znekrozowanych liści i korzonków. W przypadku preparatu Kier 450 SC (azoksystrobina, difenokonazol, tebukonazol) skuteczność zwalczania większości patogenów była bardzo wysoka, środek całkowicie zahamował rozwój zarówno grzybów patogenicznych, jak i saprofitycznych w podłożu. Jednocześnie Kier nie niszczył bakterii, które rozwijały się na szalce – oznacza to, że produkt może być stosowany w ramach technologii uwzględniających aplikację preparatów biologicznych, wykazujących działanie antagonistyczne w stosunku do grzybów (opartych np. na bakteriach rodzaju Bacillus). Korzystne działanie miał także fungicyd Ozzi 75 WG (cyprodynil) – w mieszaninach zbiornikowych ze środkami Atropos 500 EC (prochloraz), X-Met 100 SL (metkonazol) lub AsPik 250 EC (protiokonazol, tebukonazol). Testowane preparaty wykazywały również skuteczność w stosunku do sprawców chorób fuzaryjnych liści.